Kliknij tutaj --> 🎆 kreska na nosie przed śmiercią

Szczegółowe znaczenie snu: Znaczenie snu śmierć dziecka zależy od rodzaju jego śmierci oraz tego, czy posiadamy potomstwo w realnym życiu. Jeśli sen jest spowodowany troską o posiadane dziecko i to ono ginie, może to oznaczać osłabienie relacji z nim. Śmierć dziecka może dla nas także być znakiem, że za mało poświęcamy mu Ponadto nie jest również chroniona przed szkodliwym wpływem środowiska. Na nosie nie ma tkanki tłuszczowej, bariera lipidowa nie jest duża. Mimika twarzy dotyczy przede wszystkim jej centralnej części, wiele mięśni pracując, stale porusza skórą na nosie. Z tego powodu, staje się ona wiotka, a powstałe zmiany się utrwalają. Mogą być sygnałem, że w diecie brakuje odpowiedniej ilości wody, nienasyconych kwasów tłuszczowych i witamin. Kiedy nic nie pomaga, warto skonsultować się z dermatologiem. Suche skórki na twarzy mogą być związane z rozwojem przewlekłej choroby zapalnej skóry jaką jest łuszczyca lub być wynikiem reakcji alergicznej. Wraz z postępem technicznym oraz rozwojem środków masowego przekazu, coraz częściej udaje się uchwycić ostatnie chwile życia zarówno celebrytów, jak i zwykły Prawidłowy sposób na wyciskanie pryszczy. Wyciskanie pryszczy jest niewskazane – powoduje rozprzestrzenianie się zmian trądzikowych i pozostawia ślady w postaci nieestetycznych uszkodzeń skóry. Gdy obecność pryszcza powoduje tak duży dyskomfort, że trudno powstrzymać się od jego usunięcia, należy zrobić to z zachowaniem kilku Site De Rencontre Extra Conjugales Pour Femmes. Święto Zmarłych jest dobrym momentem na podjęcie refleksji dotyczącej przemijania. Śmierć to jedyna pewna rzecz w naszym życiu. Dla wyznawców jednych religii jest końcem, a dla innych początkiem życia. Dlaczego więc tak bardzo się jej boimy? Odpowiedź jest prosta: ponieważ jej nie znamy. Czy faktycznie ostatnim obrazem, który zobaczymy będzie światło w tunelu? spis treści 1. Jak pacjenci wspominają śmierć? 2. Czy śmierć naprawdę można przewidzieć? 1. Jak pacjenci wspominają śmierć? Oczywiście, nie mamy możliwości, aby dowiedzieć się, co czuje umierający człowiek i jak wygląda sama śmierć. Możemy jedynie przypuszczać, jaki jest jej przebieg na podstawie opowieści osób, które otarły się o śmierć i nadal żyją. Zobacz film: "Depresja - przyczyny" Pierwszy raz badanie nt. wrażeń dotyczących śmierci opublikował magazyn Resuscitation. Zostały one oparte na doświadczeniach 2 tysięcy osób pochodzących z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Australii, u których stwierdzono zatrzymanie akcji serca. Naukowcy podsumowali, że aż 39 proc. osób, które "przeżyło śmierć”, nie pamięta zupełnie nic z tego, co działo się wtedy w ich organizmach i umysłach. 46 proc. deklarowało, że myślało o swoich bliskich i o chwilach tuż przed zdarzeniem. 9 proc. potrafiło w dokładny i precyzyjny sposób opisać to, co się działo i co myśleli, a 2 proc. stwierdziło, że doświadczyło sytuacji, w której byli poza swoim ciałem, mogli stanąć obok i na nie patrzeć. Często zakłada się, że to, co widzi pacjent na chwilę przed ustaniem lub zaraz po wznowieniu akcji serca to halucynacje wywołane przez leki lub niedotlenienie. Badania te wykazały jednak, że pacjent pamiętał nawet to, co działo się w momencie zatrzymania serca. 2. Czy śmierć naprawdę można przewidzieć? Znane są też teorie mówiące o tym, że można rozpoznać czyjąś zbliżającą się śmierć. Mowa tutaj o śmierci dotykającej zazwyczaj starsze osoby i tych, którzy cierpią na śmiertelne choroby. Lekarze twierdzą, że organizm ludzki wysyła konkretne sygnały zwiastujące śmierć. Od razu daje się zauważyć fakt, że osoba taka jest nienaturalnie spokojna, przestaje interesować ją rzeczywistość, a za to coraz częściej wspomina przeszłość i zachowuje się irracjonalnie. Czasami może zdarzyć się odwrotnie, osoba będzie miała mnóstwo energii, jednak ciało nie będzie w stanie sprostać wymaganiom umysłu. Zaobserwować można też spadek temperatury, senność, zmęczenie, nieregularny oddech i bicie serca. Internet pełen jest też historii osób, których bliscy na kilka dni lub godzin wcześniej wiedzieli, że umrą, chociaż nic na to nie wskazywało. Załatwiali swoje sprawy, żegnali się ze znajomymi i rodziną, a często nawet ubierali się w wyjściowe ubrania, aby nikt nie znalazł ich w koszuli nocnej. I umierali. We śnie, w wypadku samochodowym czy na ulicy. Jak to wytłumaczyć? Nie wiadomo. Często też mówi się, że sny zwiastują śmierć. Śnić się może wypadek samochodowy, czarna dziura, albo czarna kawa, a doświadczeni w tej materii ludzie uważają, że należy spodziewać się wtedy telefonu od rodziny lub znajomych z przykrą wiadomością. Oczywiście nie zawsze złe przeczucia się potwierdzają. Nie można też wpadać w paranoję, bo tego typu przypadki nie zostały potwierdzone racjonalnie ani naukowo. Faktem jest jednak to, że temat śmierci skrywa przed nami jeszcze wiele zagadek, które prawdopodobnie nigdy nie zostaną rozwiązane. Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza. polecamy Zawsze to samo, ten sam moment, kiedy nagle odczuwam konieczność wyboru, czy kreska lub plama bliższe fotograficznej ścisłości, czy kreska lub plama wyrażające samo przeżycie, które chcę przekazać; jednocześnie dziwi mnie, że decydujące zaczepienie o pejzaż to nie pierwsze spojrzenie, nieraz nawet dość obojętne, ale spojrzenie z ołówkiem w ręku, rysunek zrobiony na gorąco chwilę potem. Ze wszystkimi wadami pośpiechu – to ten rysunek pozostaje dla mnie jedynym świadectwem, punktem wyjścia, z którego buduję płótno. Więc nie natura, ale moje błyskawiczne przeżycie natury wiąże mnie z CzapskiJednocześnie kontynuując nasze liczne rozmowy na temat rysunku oraz malarstwa i nawiązując do nich, ale nie tylko, chciałbym wyrazić, jak bardzo Józef Czapski pomógł mi poszerzyć, pogłębić i wzbogacić moje postrzeganie świata. Co więcej, pozwolił mi również usunąć liczne przeszkody, które stoją na drodze do twórczości malarskiej. Czapski jako człowiek, poprzez swojej zachowania, poprzez swoją nieskazitelną etykę i umiłowanie życia, w którym jest miejsce zarówno na radość, jak i tragizm, pokazał mi, czym może być „prawdziwe życie” istoty ludzkiej. Jego egzystencja dokonywała się na wszystkich możliwych poziomach, od śmiechu aż po łzy, od delikatnej kruchości po odwagę, a jednocześnie on sam zawsze i w pełni potrafił wywiązać się ze spoczywającej na nim odpowiedzialności kończąc tę przedmowę, nie mogę pominąć jego siostry Marii, która przed śmiercią dała mi swoje błogosławieństwo, prosząc, bym czuwał nad jej bratem, ale również i nad tym, co stanie się z jego obrazami. Dzięki niej mogłem zrozumieć, na czym polega bezwarunkowa rodzinna troska, gotowa obdarzyć zaufaniem osobę prawie nieznaną, jaką wówczas dla niej drógPrzez wiele stuleci formy ekspresji artystycznej stale ewoluowały, wzbogacając się dzięki nowym ideom, ale także dzięki sposobom, w jaki te idee były wykorzystywane w różnych zakątkach świata przez inne Zachodzie, na przełomie XIX i XX w. jako swoiste echo rewolucji francuskiej, w sztuce pojawiały się bardziej lub mniej gwałtowne próby zerwania z przeszłością. Najpierw odnosiły się one do formy i stosowanych technik, potem, co nieuniknione, dotknęły treści, wizji i podejmowanej tematyki. I tak np. twórcy, którzy uprawiali malarstwo, odkryli, że jest ono samo w sobie ważniejsze od przedstawianego tematu. To czas impresjonistów, potem postimpresjonistów oraz artystów innych kierunków, które się pojawiły. Początki malarstwa Józefa Czapskiego sytuują się dokładnie na tym skrzyżowaniu różnych dróg. Czapski jako praktyk staje się również teoretykiem malarstwa, ale także rzecznikiem grupy nazywanej kapistami. Ich hasło przewodnie brzmiało peinture peinture, co oznaczało malarstwo, które buntuje się przeciwko tradycji i historycznemu akademizmowi. Ich wizja malarstwa była równie oddalona od symbolizmu jak rodzący się wówczas abstrakcjonizm. Odniesień dla nowego kierunku należało szukać w malarstwie francuskim, w szczególności u takich twórców jak Cézanne, Matisse, ale też u Pierre’a Bonnarda, który był przyjacielem Józefa Pankiewicza. Mniej więcej w tym samym czasie artyści najbardziej rewolucyjni znaleźli się w awangardzie opowiadającej się za ideą nieodwracalnej abstrakcji. Kazimierz Malewicz, który wraz ze swoim „suprematyzmem” stał się jednym z głównych teoretyków tego kierunku, zaproponował jako teoretyk nową malarską „ontologię”. Spośród tekstów prezentujących jego głęboką refleksję nad sztuką, tytułem przykładu przytoczę kilka zdań: „Nasze dzieło uniesiemy ku nowemu i przyszłemu. Nie żyjemy w muzeach. Nasza droga leży w przestrzeni, a nie w walizce przeżytego” (K. Malewicz, O Muzee, „Iskusstvo Komuny” 1919, nr 12, s. 2, cyt. za: A. Turowski, Muzea kultury artystycznej, „Artium Quaestiones” 1983, nr 2, s. 95).Słowa te są, niczym odległe echo, zadziwiająco bliskie słowom Eklezjasty: „To, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie; więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem. Jeśli jest coś, o czym by się rzekło: »Patrz, to coś nowego« – to przecież istniało to już dawno w czasach, które były przed nami” (Koh 1, 9–10).Z jednej więc strony Malewicz obiecuje nam nadejście nowej sztuki w nowym świecie, ważniejsze; jakimś początkiem wieczności albo przynajmniej strzępem mówiąc i trawestując potoczne określenie, zgodnie z którym: nieważne co, ważne, żeby sponiewierało, dodałbym jeszcze: nieważne są technika i temat, ważne, żeby powstało dzieło. A więc żeby powstał obraz, który niczym szala na wadze, wychodząc od intelektu, osuwa się w realność; bez względu na czas; dzieło żywe już wcześniej, jest żywe i dzisiaj, ale z pewnością będzie żywe również wielu twórców powiedziało już przede mną, że nikt nie wie, jak stworzyć Arcydzieło, mogę stwierdzić, że Arcydzieła ludzkości, w szczególności w malarstwie, są dziełami, które dosięgają formy ponadczasowości poprzez ustawiczność odczuwania. Tyle że samo spojrzenie artysty nie wystarcza, nie bardziej w każdym razie niż technika, jego talent czy tematyka, jaką podejmuje. Nie! Tak dziwne i anachroniczne, jak może się to nam dzisiaj wydawać, najlepszymi wektorami, które pozwalają przejść do ponadczasowości, są natura i jednak mówię o modlitwie, to nie w sensie religijnego dogmatu, lecz bardziej w znaczeniu pewnego stanu duszy lub duchowego nastawienia. Jako czymś w rodzaju poetyckiego uniesienia tak, jak rozumiał ją pisarz Georges Haldas. Ów stan kontemplacji sprzyja utożsamianiu się z istotą tematów podejmowanych w malarstwie. Sam Czapski kładł zawsze duży nacisk na to, żeby w sztuce poświęcić się z pokorą studiowaniu natury. Świadczą o tym choćby jego liczne martwe natury. Czy będzie to biała chusta leżąca obok dwóch zielonych jabłek, mały czarny nocny stolik w fiołkowym odcieniu – nieistotny jest codzienny, by nie rzec: banalny, charakter tematu, gdyż cały wszechświat i tak jest przed moimi oczami, jak zwykł mawiać. Szok emocjonalny niczym lampa błyskowaKiedy widzę obraz Czapskiego, nie mogę powstrzymać się od myślenia o człowieku, którego poznałem. W moim rozumieniu człowiek i jego dzieło są ze sobą nierozerwalnie związane, jedno wyjaśnia drugie; działa to w obie strony. Jest więc całkiem logiczne, że chwile spędzone z Józefem Czapskim, z jego malarstwem i wzajemne dzielenie się z nim pytaniami i refleksjami, wszystko to razem wzbogaciło moje doświadczenie. Od tamtej pory mój sposób widzenia i pojmowania twórczości malarskiej bardzo się zmienił. Jeśli dodam do tego jeszcze wkład, jaki stanowi moja codzienna praca artysty uprawiającego sztuki wizualne, to zdaję sobie sprawę, nie bez zdziwienia, że mój sposób postrzegania doprowadził mnie bardzo blisko takiego pojmowania sztuki, jakie proponuje Joanna Pollakówna. Jak mi się wydaje, ważne jest, że dochodzimy do takich samych wniosków, chociaż podążaliśmy do nich różnymi moją analizę, podążając za kolejnymi odkryciami dokonywanymi instynktownie i wynikającymi z uprawiania przeze mnie rysunku i malarstwa. W przypadku Joanny Pollakówny natomiast droga opierała się na zgłębianiu historii sztuki i na jej własnych przemyśleniach. Chciałbym tu, na wzmocnienie mojej tezy, przytoczyć kilka wyrwanych zdań zaczerpniętych z tekstów o Czapskim, zamieszczonych w jej eseju Malarstwo i życie: „Koncepcja sztuki jako intuicji metafizycznej…, Idea sztuki scalającej, sztuki jako zawłaszczenia wieczności…, Pełna powagi religijność i moralny imperatyw uczestnictwa w dzianiu się historii…, Przekroczenie – skok w wyższy region duchowy, Próba sięgnięcia – w działaniu (poprzez malarstwo) – w wymiar religijny” (w: J. Pollakówna, Czapski, Warszawa 1993, s. 5, 6, 10, 11).Wszystko to pozwala mi stwierdzić, że kiedy Józef Czapski malował naturę, ale również drobne i wieczne zarazem rzeczy tego świata i życia, czynił to żarliwie i z najgłębszym przekonaniem, iż daje z siebie to, co najlepsze. I właśnie droga w pełni afirmowanej egzystencji stanowiła dla niego klucz pozwalający przekroczyć realność, niezależnie od tego, czy była ona piękna, radosna, smutna czy brutalna, lecz zawsze odbywało się to poprzez gloryfikację historycy sztuki utrzymują, że Czapskiego cechowało spojrzenie właściwe fotografowi i że jego malarstwo wykorzystuje owo szczególne kadrowanie, jakie umożliwiła właśnie fotografia. Przykład Pierre’a Bonnarda, jakże często przywoływany, może wydawać się jak najbardziej zasadny, chociaż u Czapskiego proces ten tak naprawdę charakteryzuje się zupełnie czymś innym. Otóż Bonnard malował swoje obrazy na ogromnych płótnach, z których następnie wycinał kawałki, żeby uzyskać niezwykłe, oryginalne, a w każdym razie zgodne z jego życzeniem kadrowanie. Inaczej rzecz się ma w przypadku moim odczuciu niektóre sceny z życia codziennego wywoływały u niego emocjonalny szok podobny do działania lampy błyskowej w aparacie mu na jak najwierniejszym zachowaniu precyzyjnego obrazu tego doznania. Doznania uruchomionego najczęściej, żeby nie powiedzieć, że zawsze, dzięki połączeniu kolorów. I tak się dziwnie składa, że plama ciemnej czerwieni kadmowej to żakiet, w który ubrana jest dosyć tęga kobieta, a za nią, w tle, rozciąga się turkusowa tkanina w odcieniu jasnego kobaltu; i że białe ślady, nierównomiernie rozrzucone na zielono-szmaragdowym dywanie, to krowy z Charolais. Tak, łatwiej teraz zrozumieć, że u Czapskiego to kolory determinują nazwy przedmiotów i istot, a nie sposób natychmiastowy, migawkowy rzucał w pewnym momentach na papier szkic, który czasami wzmacniał kolorową kredką lub akwarelą. Ten szkic zaś zawierał istotę jego doznania; było to czymś w rodzaju pamięci, zasadniczego punktu wyjścia do potencjalnego obrazu. Lecz przede wszystkim – mawiał – niczego nie należało zmieniać, dodawać czy poprawiać; nie wolno dążyć świadomie do obiektywizowania realności tematu. Jedynie to, co zanotowane w rysunku, zawiera ujście dla doznania. W konsekwencji takiej właśnie postawy artystycznej i duchowej w jego obrazach zrodziły się ucięte głowy i pojawiło się zaskakujące kadrowanie. Fotografia nie jest w żadnym stopniu odpowiedzialna za takie podejście kompozycyjne, gdyż podążała zupełnie inną drogą. On natomiast, jako artysta, nie zboczył ani trochę ze swojej ścieżki, żeby wykadrować scenę w sposób bardziej klasyczny i odsłaniająca wnętrzeNa przestrzeni tych wielu lat, przez które trwała nasza przyjaźń, niejednokrotnie zdarzało mi się obserwować go, patrzeć, jak rysuje. Trzymając w jednej ręce zeszyt z prowadzonymi codziennie zapiskami, rysując i pisząc drugą ręką, lekko wychylony do przodu, sprawiał wrażenie, jakby chciał wniknąć w panoramę. Pewnego dnia, na wprost pejzażu widzianego z balkonu w Chexbres – pejzażu dzisiaj wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO – rysował szybko Jezioro Lemańskie rozpostarte u stóp schodzących tarasami winnic, nad którymi wznoszą się, po drugiej stronie, już we Francji, góry Sabaudii. Kilka poziomych kresek oddawało równą i gładką taflę wody. Bardziej chropowata aniżeli falista linia, wyznaczała granicę górskich wzniesień. Na przecięciu tych dwóch elementów ścierały się horyzontalna materialność i duchowa wertykalność. Zorientowałem się, że Czapski prawie nigdy nie patrzył na swój rysunek; jedynie jego ręka, która stała się autonomiczna, poruszała się po kartce. I znowu wydawało się, że wchodzi w kontakt ze swoimi emocjami. Odwracając głowę w lewą stronę, w kierunku Valais, tam gdzie Rodan wlewa się do Jeziora Genewskiego, nagle przywołał mnie do siebie: „Spójrz – powiedział – na tę białą chmurę, która nonszalancko rozciąga się i kładzie na górskich wzgórzach”. Potem zaś, spoglądając w prawą stronę, w kierunku Evian i dalej jeszcze w stronę Genewy, rozciągały się inne chmury, zupełnie czarne, czarne od deszczu. Podobnie jego ręka, niczym rozszalały sejsmograf, zamalowywała na czarno coraz bardziej złowrogie niebo. Siedziałem tuż obok niego, on tymczasem wciąż stał. Miałem wrażenie, że odrywa się od ziemi, unosząc w przestworzach, ledwie powstrzymywany na ziemi ręką zakorzenioną w zawsze jednak tak było; z wiekiem rozwijała się u niego zdradliwa postać ślepoty, zmuszając go do skierowania spojrzenia w głąb samego siebie. Pierwsze oznaki choroby prawdopodobnie pojawiły się właśnie w Chexbres. Następnego ranka po wernisażu wystawy jego obrazów, z jakiegoś wyjątkowego powodu, którego już nie jestem w stanie sobie przypomnieć, Tuta (Antonina Niemojewska), kuzynka Józefa, Barbara i ja postanowiliśmy otworzyć butelkę białego wina pochodzącego z winnicy z naszego regionu. Wino nadawało się wręcz idealnie na aperitif. Czapski musiał nas usłyszeć, ponieważ on także zażyczył sobie kieliszek tego nektaru, żeby przyłączyć się do naszej zabawy. Mając raczej impulsywny charakter, mogę stwierdzić, że nie posiadał większego obeznania ani też żadnej wiedzy, jeśli chodzi o wino i jego tajemnice. Postąpił więc zgodnie ze swoim zwyczajem i wypił napój pośpiesznie, na dwa razy. Po czym, z zadowoleniem na twarzy, wrócił z powrotem, by zająć miejsce na kanapie, naprzeciw dużego kominka w salonie. Kominka, którego obudowa była w całości otulona liśćmi potężnego i zachłannego po południu przyznał mi się, że zaniepokoił się, iż nie jest w stanie narysować ażurowych liści tej rośliny. Było to spowodowane – jak przypuszczał – nieoczekiwanymi skutkami działania niewielkiej przecież ilości wypitego białego wina. Zatem to alkohol miał sprawić, że nagle przestał widzieć wszystko wyraźnie i ostro. Nikt w tym momencie, ani on, ani ja (jako że podchodziłem do tego nad wyraz sceptycznie ze względu na znikomą ilość podanego alkoholu), nie mógł wówczas przypuszczać, że były to zapewne pierwsze wyraźne oznaki choroby, która nieuchronnie doprowadzić go miała do później, podczas kolejnej wystawy i przy okazji następnej wizyty w Chexbres, dowiedzieliśmy się o postępującej chorobie. Stało się to, jeśli dobrze pamiętam, na początku wiosny, gdyż na drzewach nie było jeszcze liści. O tej porze roku na zewnątrz w słońcu może być całkiem przyjemnie; dlatego właśnie Józef Czapski siedział tego dnia na tarasie, na szezlongu, mając przed sobą Jezioro Lemańskie i góry Sabaudii. Był mocno opatulony w koc z brązowej wełny, a na szyi miał zawiązany szal w szkarłatnoczerwonym kolorze, który poprzedniego dnia podarowała mu jakaś wielbicielka świadoma, jak bardzo zdradliwe mogą być u nas przeciągi. Mimo uporczywych pieszczot nadal jeszcze bladego słońca powietrze wciąż było bardzo rześkie; dlatego drzwi na zewnątrz pozostawały zamknięte. No cóż, nie do końca… dlatego że albo pies chciał wejść, albo dzieci miały ochotę wyjść, a pięć minut później odbywał się manewr odwrotny: to pies wychodził, a dzieci wracały do środka. Poprosiliśmy więc dzieci, żeby się nieco uspokoiły, otworzyliśmy przy tym drzwi, żeby wpuścić do domu psa… Jednym słowem, miał miejsce bezustanny ruch, tam i z powrotem. W pewnej chwili kiedy Nathalie, nasza córka – myślę, że to była ona – przeszła po raz nie wiadomo już który z tarasu do domu, oznajmiła mi nagle: „Tato! Musisz przyjść i zobaczyć; to okropne, myślę że Józef naprawdę oślepł. Rysuje jezioro i góry, ale na papierze są tylko bohomazy z linii, które się przecinają i krzyżują. Zupełnie jak kłębek poskręcanych nici”. Zaniepokojony, wyszedłem cichutko na palcach, żeby nie przeszkadzać artyście jeszcze bardziej. Ponad jego ramieniem patrzyłem na powstający rysunek. Rzeczywiście, moim oczom ukazały się poprzerywane kreski, przecinające się na pierwszy rzut oka bez powodu, krzywizny, linie, które się wyginały, jakby gestykulując, raz to schorowane, kiedy indziej znowu mocne, lecz zawsze pełne rozpaczy. Chwilami jakiś wstrząs wydawał się chcieć zawładnąć rysunkiem, po czym pojawiała się jakaś wątpliwa trajektoria, bez początku i jeziorem, górami i jego spojrzeniem na pierwszym planie wznosiło się drzewo. I to ono właśnie, torturowane drzewo wiśni, było tematem rysunku Czapskiego, a nie reszta pejzażu. Od razu pojąłem pomyłkę mojej córki, która jak najbardziej zasadnie przypuszczała, jak każdy inny, widząc przed sobą ten ogromny, jedyny w swoim rodzaju spektakl w postaci jeziora i gór, że żadnemu artyście nie przyszedłby do głowy tak filuterny pomysł, by poświęcić uwagę jakiemuś innemu, znacznie bardziej banalnemu, przynajmniej pozornie, obiektowi. Tym bardziej że powstający rysunek Czapskiego nie miał nic wspólnego z racjonalnym, kartezjańskim sposobem postępowania, który polegałby na rozpoczęciu szkicu od podstawy, to znaczy od pnia drzewa, potem na przejściu do namalowania gałęzi, a więc posuwania się w kierunku, w jakim owe gałęzie rosną, co pozwoliłoby „odczytać” rysunek jako symbol. Albo też, rozpoczynając od wyznaczenia górnej granicy utworzonej przez koronę gałęzi, zejść następnie aż do pnia i zakończyć rysunek na poziomie ziemi. Ale nic z tych rzeczy! Artysta szkicował końce gałęzi, chwytane trochę łapczywie, jakby na zasadzie przypadku, w przestrzeni, i nie sposób było, na tym etapie powstawania rysunku, uchwycić istoty tematu, który dopiero miał się dnia miałem niezwykłe wprost szczęście, obserwując Czapskiego, gdyż mogłem zrozumieć, jak funkcjonuje jego wnętrze. Na moich oczach równoległe pierwotnie kreski łączyły się, przeobrażając w gałęzie. A same gałęzie, jakby cudem, łączyły się z pniem; po czym nagle, ale już na samym końcu, piękny rysunek wiśniowego drzewa wypełnił całą kartkę papieru. „Logiczne” spojrzenie Czapskiego poddawało się jedynie doznaniu wywołanemu krzywizną, przecięciem, wybrzuszeniem, zapowiedzią nachylenia, wszystkimi formami i odczuciami, jakich zaznała egzystencja „tego właśnie, a nie innego” wiśniowego u Józefa Czapskiego nie polega na tym, że na rysunku wiśnia (czy jakikolwiek inny obiekt) jest prawdziwsza niż w naturze i że to drzewo mogłoby urodzić wiśnie. Nie! Cudem jest to, że potrafił tchnąć życie w serce swych rysunków i obrazów. Dzieło stworzone przez Józefa Czapskiego pozostaje czymś żywym, autonomicznym, czymś, co zawsze, na naszych oczach, odradza się, ewoluuje i towarzyszy nam niczym czyjaś przyjazna i serdeczna zakamarkach mej pamięci, pomimo upływu lat, obraz Józefa Czapskiego jest wciąż tożsamy z moim widzeniem jego malarstwa, które nadal jawi mi się jako nieuchwytne, ponadczasowe, pozostające poza wszelakimi modami i trwale wpisujące się w ludzką oraz powaga dzieckaMówił nam, że jego siostra zachwycała się w dzieciństwie różnokolorowymi plamami na nosie pewnego pana, który ich odwiedzał, a Czapski przywoływał ten przykład i w ten sposób wyrażał swoją artystyczną wizję, zgodnie z którą piękna nie można redukować do intelektualnego konceptu. Szukać należy go we wszystkich odmianach rzeczywistości: w wymiarze konceptualnym, społecznym, mentalnym, etycznym, psychicznym i duchowym; a zwłaszcza na tych poziomach, które są najmniej politycznie poprawne. W obszarach, w których jedynie dzieci, istoty czyste i kreatywne, potrafią dostrzec fascynującą i tajemniczą prawdę. Na najmniejszą uwagę nie zasługują ani barani zachwyt, ani mieniące się niczym błyskotki nowości, nie bardziej zresztą niż pejzaże w rodzaju „widokówki” z miejsc, które wszyscy fotografują. Powszechnie przyjęte sztampy i klisze wykorzystane już przez wszystkie niewidzące spojrzenia, dające życie temu, co Czapski nazywał joli-joli. Różnica między pięknem i joli-joli wynika z immanencji. Piękno nigdy się nie starzeje, podczas gdy joli-joli rozmywa się w czasie, tak samo jak kostka cukru rozpuszcza się w żarliwością przekonań, coraz mocniej utwierdzając się w swej wizji, dzięki zawsze uczciwemu jej pojmowaniu, ale również dzięki sympatii, jaka emanowała z jego osoby – wszystko razem sprawiało, że siła perswazji Czapskiego była niezwyciężona. Zadziwiające jest, że nikt, o ile mi wiadomo, nie zwrócił uwagi na jego oczywistą i nie zwykłą charyzmę, nie starając się uwydatnić tej jego naturalnej i wyjątkowej pierwszej kolejności jednak należałoby opowiedzieć o jego najgłębszych przekonaniach. Ale także o jego błyskotliwej inteligencji, o niezwykle starannej edukacji wspartej odwiecznym i chrześcijańskim poczuciem człowieczeństwa. W olbrzymim skrócie, jeśli chodzi o rzeczy w jego przypadku najważniejsze, wymieniłbym miłość i empatię w stosunku do wszystkich żywych istot (w tym do zwierząt), jego głęboką wiarę i zaufanie do boskiej sprawiedliwości. Cała zaś reszta jego poglądów odnosi się do Historii i owego élan, pędu do życia, wraz ze wszystkimi dramatycznymi niuansami, z dążeniem do szczęścia i gwałtownymi przeżyciami w poszukiwaniu uniesienia. Jego słabości lub grzechy (o ile istnieją) nie były nigdy skierowane przeciwko innym: w najgorszym razie zwrócone tylko przeciwko niemu samemu. Nie chciałbym jednak wywołać wrażenia, że staram się go w jakiś sposób deifikować. Czapski odebrałby taką próbę jako coś odrażającego. Było w nim zbyt dużo człowieczeństwa, żeby nie był w pełni świadomy swej kondycji grzesznika. Natomiast wzmacniała go zdolność do nie znam nikogo, czyje zachowania i wola byłyby tak boleśnie, ale też zarazem tak radośnie i spokojnie bliskie wyobrażeniu, jakie mamy o św. Franciszku z Asyżu. Józef Czapski nie był człowiekiem akceptującym z góry przyjęte opinie, a w jeszcze mniejszym stopniu takim, który wypowiadałaby ostateczne konkluzje. Był osobą, której odczucia stawały się faktami i musiały się urzeczywistniać w najwłaściwszym świetle. Najpierw więc była obowiązkowa walka dla siebie, a w jej przedłużeniu walka na rzecz należy sądzić, że Józef Czapski był człowiekiem wyłącznie poważnym, erudytą, błyskotliwym intelektualistą i że buntował się przeciwko wszelkim odmianom poczucia humoru. Dla niego, nawet w obszarach, w których nie wiązałoby się to z jakimikolwiek poważnymi konsekwencjami, należało wiedzieć, gdzie są znosił np. rasistowskich żartów. Znał aż za dobrze kruchość granic, które oddzielają pewne obszary od dostrzegalna była więc w nim ustawiczna wola, aby w ogóle nie ranić innych ludzi, a jeszcze bardziej wystrzegał się, żeby zło nie dotknęło istot najsłabszych, ludzi biednych i prostych. Śmiał się często i dobrodusznie, nawet jeśli chwilę potem znowu wracała powaga. Lecz nie może to być mylące: jego powaga była powagą dziecka, a nie polityka. Była to powaga osoby, co do której nie wątpi się, że jest ona w stanie przenosić góry. Najbardziej zadziwiające u niego było to, że posiadł niezwykłą umiejętność błyskawicznego przechodzenia od jednego stanu do drugiego; od radości do smutku, od śmiechu do łez. Tak samo działo się z jego językiem, kiedy przechodził z francuskiego na niemiecki, a potem z angielskiego na polski, w jednej dosłownie chwili, ku zdziwieniu rozmówców. Lecz mimo wszystko jego naturalna skłonność kierowała go ku tragizmowi. Wielokrotnie, kiedy była mowa o sprawach dramatycznych, odnosiłem wrażenie, że działają one zgodnie z jego pragnieniem, jak katharsis, jak przeciwciała albo szczepionka lub inny sposób, który pozwalał mu się jeszcze odczuwam z tą samą przyjemnością jego jakże ożywczy sposób wyrażania myśli za pomocą porównań i prawdziwą przyjemnością, z poczuciem cichej zmowy, niemalże „puszczając do nas oko”, opowiedział nam piękną i mądrą przypowieść o pewnej starszej pani: „W dwóch słowach, chodzi o bardzo leciwą babcię. Prawie całe życie spędziła w kuchni. Czując, że koniec już bliski, bardzo chciała zobaczyć przed śmiercią, choć przez krótką chwilę przekonać się, jak wygląda Raj. Miała nadzieję, że w jej podeszłym wieku – ale również dlatego, że jej życie było pobożne i uczciwe – św. Piotr zgodzi się na ten jakże zasłużony przecież przywilej. I tak właśnie się stało. Powinna jedynie zamknąć oczy, a kiedy ponownie je otworzy, dosłownie na sekundę… wtedy ujrzy Raj. Zamknęła więc oczy, modliła się po cichu w głębi duszy, a potem, kiedy już je otworzyła, ujrzała w aurze łagodnego jakby nierealnego porannego światła swoją kuchnię – w całej jej okazałości, piękną, taką jaką widziała każdego dnia, tętniącą życiem”.Owszem, nie wszystkie historie, jakie opowiadał Czapski, były tak przyjemne. Niektóre z jego opowieści były przerażające, ale zawsze musiały się w nich pojawić egzystencjalne pytania. Te ustawicznie zadawane pytania (wystarczy zajrzeć do jego dzienników), ale również odwołania do mistycyzmu, do wiedzy z historii ludzkości pokrywają się z jego duchowymi doświadczeniami, z próbami oczyszczenia swojego ego, co pozwoliło z kolei wzbogacić jego egzystencję jako istoty ludzkiej, myśliciela, malarza i pisarza. I te właśnie poszukiwania towarzyszyły mu aż do ostatnich chwil życia.***Jest jeszcze jedna rzecz, którą, tak mi się przynajmniej wydaje, dostrzegłem w jego drodze przez życie: otóż istota ludzka musi zawsze pragnąć zachować młodzieńczy umysł. Musi myśleć i zarazem być aktywna, analizować i działać, rozmyślać i kochać, chwytać, odbierać i malować (rysować, pisać, rzeźbić itd.). Starość natomiast jest już innym stanem. To czas tajemnicy poprzedzający rozstania, to czas pożegnań. Te delikatne i kruche chwile podobne są do istot nowo narodzonych, zdziwionych tym, że się tu znalazły, bowiem teraz są już w pełni zwrócone ku prawdziwej wieczności, którą czasami nazywa się będzie to dotyczyć malarstwa, refleksji czy poglądów, zawsze, prędzej czy później, pojawiał się u niego zmysł Czapski, o ile się nie mylę, podczas zarejestrowanej na taśmie filmowej rozmowy z Konstantym Jeleńskim, stwierdził, że malowanie było dla niego równoznaczne ze spowiedzią. Tak więc i to, co brzydkie lub ukryte, ujawnia się w jego malarstwie. Prawdę mówiąc, ta cecha nie przejawiała się tylko i wyłącznie w jego malarstwie, lecz w całym jego myśleniu i codziennym działaniu. Nie rozmawiał sam ze sobą, ale raczej do siebie pisał. Zdarzało mu się stwierdzać, że nie jest w stanie myśleć, nie mając w ręku długopisu albo kredki. I dlatego pisywał do siebie, prowadząc dziennik. Również w tym przypadku, podobnie jak w jego malarstwie lub rysunkach, wpadamy w zachwyt, czytając te słowa tak żywe jak ich graficzny układ na kartce papieru. Do tego dochodzi, rzecz jasna, sens. Z jego postawy musimy zrozumieć, że tylko i wyłącznie rzetelne i uczciwe nastawienie pozwala nam stworzyć dzieło ważne i istotne. Dzieło, które, dosłownie, starać się będzie wprowadzić życie do jest, że skupienie, towarzyszące zarówno czynności malowania, jak i pisania, pozostaje bardzo bliskie skupieniu w modlitwie. Jest to praca, w której wykraczamy poza samych siebie, w przeciwieństwie do stanu banalności, w jakim funkcjonujemy na co dzień. A więc działanie w pewnym sensie bez jakiejkolwiek kalkulacji i bez jakiegokolwiek innego celu aniżeli chęć posuwania się do przodu i być może po to, aby pewnego dnia wyrazić niewypowiedziane, aby przekazać to, co w jednaki sposób nazywamy życiem, mądrością lub, po prostu, 18 września 2017 Oskar Hedemann kotekk0100 Dołączył: 2014-05-28 Miasto: warszawa Liczba postów: 20 28 maja 2014, 08:21 Mam takie nietypowe pytanie orientujecie sie moze jak wyglada przedsmiertna bruzda na nosie ? w ktorym miejscu sie znajduje jest poprzek czy w zdluz ? i jaki ma kolor ? Jest tu ktos kto sie zna na takich rzeczach? Edytowany przez kotekk0100 28 maja 2014, 08:22 Dołączył: 2007-11-08 Miasto: B Liczba postów: 11276 28 maja 2014, 08:26 Google nie gryzie, serio : Artykuł kotekk0100 Dołączył: 2014-05-28 Miasto: warszawa Liczba postów: 20 28 maja 2014, 08:32 Google nie gryzie, serio : Artykułspoko bruzd moze byc wiele np zmarszczki ja nadal nie wiem jaki ona ma kolor i czy sie rozni od zwyklej zmarszczki? Dołączył: 2007-11-08 Miasto: B Liczba postów: 11276 28 maja 2014, 08:38 kotekk0100 napisał(a):FabriFibra napisał(a):Google nie gryzie, serio : Artykułspoko bruzd moze byc wiele np zmarszczki ja nadal nie wiem jaki ona ma kolor i czy sie rozni od zwyklej zmarszczki?A to dlatego, że nie umiesz czytać:Zdecydowanie wyostrzają się rysy. Szczególnie nos, na jego środku pojawia się podłużne zagłębienie. Edytowany przez FabriFibra 28 maja 2014, 08:38 kotekk0100 Dołączył: 2014-05-28 Miasto: warszawa Liczba postów: 20 28 maja 2014, 08:43 szczegolnie nos na srodku pojawia sie podluzne zaglebienie ...spoko umiem czytac ale z opisu przypomina to zwykla zmarszczke Dołączył: 2007-11-08 Miasto: B Liczba postów: 11276 28 maja 2014, 08:46 ehhhh, poddaję się :( Dołączył: 2009-05-18 Miasto: Rajskie Wyspy Liczba postów: 86172 28 maja 2014, 08:51 A co, wyszly Ci pierwsze zmarszczki i nie wiesz, czy to zmarszczki czy bruzdy przedsmiertne? kotekk0100 Dołączył: 2014-05-28 Miasto: warszawa Liczba postów: 20 28 maja 2014, 08:52 cancri napisał(a):A co, wyszly Ci pierwsze zmarszczki i nie wiesz, czy to zmarszczki czy bruzdy przedsmiertne?ja czy ja musze tlumaczyc po co mi to? mam 87 letnia babcie . Dołączył: 2009-05-18 Miasto: Rajskie Wyspy Liczba postów: 86172 28 maja 2014, 08:54 kotekk0100 napisał(a):cancri napisał(a):A co, wyszly Ci pierwsze zmarszczki i nie wiesz, czy to zmarszczki czy bruzdy przedsmiertne?ja czy ja musze tlumaczyc po co mi to? mam 87 letnia babcie .To jak jej wieszczysz smierc, to lepiej idz z nia do lekarza, a nie szukasz bzdur w internecie. kotekk0100 Dołączył: 2014-05-28 Miasto: warszawa Liczba postów: 20 28 maja 2014, 08:57 cancri napisał(a):kotekk0100 napisał(a):cancri napisał(a):A co, wyszly Ci pierwsze zmarszczki i nie wiesz, czy to zmarszczki czy bruzdy przedsmiertne?ja czy ja musze tlumaczyc po co mi to? mam 87 letnia babcie .To jak jej wieszczysz smierc, to lepiej idz z nia do lekarza, a nie szukasz bzdur w ja zmus zeby poszla ,jak ona nie chce od 2 lat nie chce do niego chodzic Kontynuujemy temat wczesnych znamion śmierci, czyli zmian w organizmie występujących po zgonie człowieka, które pojawiają się z chwilą ustania krążenia. Warto mieć na uwadze, że znamiona pojawiają się w różnym czasie, jednak ich wspólną cechą jest fakt, że wykształcają się w pierwszych 12 godzinach po zgonie. Do wczesnych znamion śmierci należą: plamy opadowe (pośmiertne), stężenie pośmiertne, oziębienie, bladość, o plamach opadowych już powstał – dzisiaj zajmiemy się pozostałymi pośmiertneStężenie pośmiertne jest to stopniowe skrócenie i usztywnienie mięśni. Na początku po śmierci zwiotczeniu ulegają wszystkie mięśnie, zarówno gładkie, jak i prążkowane. Stężenie pośmiertne ma miejsce po śmierci i jest wynikiem zmian biochemicznych zachodzących w mięśniach, które można przyrównać do trwałego skurczu mięśni. Po śmierci organizm nie magazynuje energii w ATP, czyli adenozynotrójfosforanie co z kolei prowadzi do stopniowego, ale trwałego związania włókien mięśniowych – aktyny i miozyny. W wyniku tego procesu powstaje aktomiozyna – nierozciągliwe białko odpowiedzialne za usztywnienie skróconych stężenia pośmiertnego zależy od kilku czynników: masy mięśniowej, “aktywności” mięśniowej przed zgonem – ataku padaczki, porażenia prądem, wysiłku fizycznego, temperatury pośmiertne szybciej występuje w wyższych temperaturach oraz w sytuacji, gdy zgon był poprzedzony wysiłkiem fizycznym. Zaczyna się we wszystkich mięśniach w tym samym czasie, jednak zważywszy na różnice masy mięśniowej różnych grup mięśniowych obserwuje się je w różnym przedziale czasowym. I tak: po upływie 1 do 3 godzin po śmierci stężenie pośmiertne zajmuje mięśnie mimiczne twarzy, drobne mięśnie palców i rąk, w przypadku pozostałych partii mięśniowych, stężenie pośmiertne rozwija się w czasie 6-8 przełamiemy kończynę, czyli zegniemy ją na siłę pomimo tego, że wytworzyło się już stężenie pośmiertne, to rozwinie się ono ponownie, ale nie będzie już tak wyraźnie naszym ciele przeważają zginacze nad prostownikami, co wpływa na pozycje ciała po zgonie. Dlatego też, po śmierci obserwujemy: zgięcie kończyn w stawach łokciowych i kolanowych, zaciśnięcie palców rąk, wyprostowanie kończyn dolnych w biodrach, ułożenie stóp w pozycji pośmiertne mija najczęściej od drugiej doby, w kolejności powstawania, a jego ustępowanie jest zależne od temperatury otoczenia. Średnio mija od około 72 godziny od zgonu. Z kolei w temperaturze 5-15°C może utrzymywać się nawet przez tydzień, a w temperaturze poniżej 5°C nawet kilka pośmiertneOziębienie pośmiertne jest to pośmiertna utrata ciepła wynikająca z ustania procesów przemiany materii oraz wyrównywania temperatury zwłok do temperatury otoczenia. Do procesów wyrównujących temperaturę ciała do temperatury otoczenia, w którym znajdują się zwłoki należą: przewodzenie, konwekcja, promieniowanie, szybkość procesu oziębienia pośmiertnego zależy od wielu czynników, do których, należą: temperatura otoczenia, wilgotność środowiska, ruch powietrza, grubość tkanki tłuszczowej podskórnej, sposób oziębienia, rodzaj naszych warunkach klimatycznych wyrównanie temperatur trwa zazwyczaj od 16 do 20 godzin. Oczywiście odkryte części ciała szybciej są chłodne – z reguły po upływie około 1-2 godzin, pozostałe po 5 6-9 godzinach po śmierci temperatura w odbytnicy spada średnio około 1°C na godzinę. W kolejnych godzinach ten spadek jest wolniejszy. Jeżeli przyczyną zgonu był ciężki proces zapalny to w pierwszym okresie po zgonie można zaobserwować niewielki wzrost temperatury oziębienie pośmiertne ma znaczenie w określaniu czasu śmierci do około 12 godzin, gdy istnieje możliwość porównania temperatury na odkrytych i zakrytych częściach pośmiertnaBladość pośmiertna jest to skutek zatrzymania krążenia i opadania krwi do najniżej położonych części ciała. Najlepiej jest widoczna na granicy plam opadowych. Jej znakiem charakterystycznym jest szarawy lub woskowy pośmiertneWysychanie pośmiertne jest wynikiem parowania wody ze zwłok. Najszybciej wysycha rogówka (wypukła zewnętrzna warstwa gałki ocznej w jej przedniej części) przy niezamkniętych powiekach, która mętnieje już po 2-4 godzinach. Znakiem charakterystycznym wyschniętych spojówek są żółtawe plamy na powierzchniach bocznych gałki ocznej. Wysychanie pośmiertne najczęściej zachodzi w miejscach, które są pozbawione zrogowaciałego naskórka – jest bardzo dobrze widoczne w okolicy czerwieni wargowej, skrzydełek nosa oraz opuszek zjawisku wysychania pośmiertnego istnieje możliwość ujawnienia i opisania urazów, do których doszło na krótki czas przed zgonem – głównie otarć naskórka. Wysychanie pośmiertne występuje w postaci pergaminowatego stwardnienia i zmiany barwy na brązową, brązowo – brunatną lub ciemnobrunatną. Warto mieć na uwadze to, że zła interpretacja wysychania pośmiertnego może mieć poważne skutki, głównie prawne – takim przykładem jest, np. pasmowate wyschnięcie w fałdach skórnych szyi małych dzieci. Takie ślady mogą zostać uznane, jako ślady duszenia. Podobnym przypadkiem są brunatne lub sino-brunatne pasmowate ślady wysychania występujące w obrębie zmacerowanego naskórka moszny – te z kolei mogą być pomylone z mechanicznym urazem tej okolicy. Z kolei pośmiertne nadtrawienie naskórka i skóry przez żerujące owady wyglądające jak brunatne, brązowo-brunatne lub suche plamy mogą zostać zinterpretowane, jako skutek urazu mechanicznego. Jeżeli nie jest się do końca pewnym warto naciąć na zwłokach „wątpliwe” miejsce i potwierdzić (lub wykluczyć) że w ich obrębie znajdują się podbiegnięcia krwawe, które świadczą o zażyciowości doznania powstał na podstawie tomu drugiego “Kultury śmierci, kultury umierania” pod redakcją Andrzeja Guzowskiego, Elżbiety Krajewskiej – Kułak, Grzegorza Bejda. Rating: From 4 wait... Jest to tylko seria zadań, które chcielibyśmy wykonać, zanim „kopniemy w kalendarz” i umrzemy. Nie jest to jednak lista ryzykownych pomysłów, do których należy dążyć, ale bardziej zabawna. Na liście powinny znaleźć się rzeczy , które są łatwe do osiągnięcia w miarę dorastania od dziecka do osoby dorosłej. Faktem jest, że istnieją tysiące pomysłów. Ta lista jest szkieletem i powinna zainspirować Cię do dodawania kolejnych pomysłów. Oto lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią: 1. Graj na pianinie 2. Strzelaj z łuku 3. Jeździj na łyżwach 4. Zjedź z góry na nartach 5. Ucz się sztuk walki 6. Miej przez miesiąc ponad 10000 zł na swoim koncie bankowym 7. Stwórz prosty program komputerowy 8. Zdobądź prawo jazdy 9. Jeździj konno 10. Jeździj na motocyklu jako pasażer 11. Dowiedz się, jak strzelać z broni 12. Naucz się jeść pałeczkami 13. Dowiedz się, jak grać w pokera i wygrywać 14. Uczenie się języka migowego 15. Naucz się szydełkowania 16. Upiecz chleb w piekarniku 17. Utwórz drzewo genealogiczne 18. Przefarbuj swoje włosy 19. Raz w tygodniu gotuj nową potrawę 20. Stwórz rodzinną tradycję 21. Zobacz wschód słońca w lato 22. Wyrób u siebie nawyk ćwiczeń fizycznych 23. Wpatruj się 30 minut w liść 24. Udaj się na niezapomniane rodzinne wakacje 25. Idź spać o 22:00 26. Całuj się pod jemiołą 27. Nazwij gwiazdę 28. Przełam zły nawyk 29. Czytaj jedną książkę tygodniowo przez rok 30. Dołącz do klubu książki 31. Rób 10000 kroków dziennie przez rok 32. Napisz list miłosny 33. Stwórz coś fajnego z drewna dla swojego domu 34. Cały dzień żyj świadomie 35. Miej „5 minut sławy” 36. Samodzielnie napraw urządzenie 37. Przeczytaj swoją 100 książkę 38. Wybierz się na przejażdżkę kuligiem ciągniętym przez traktor 39. Wybierz się na luksusowy rejs 40. Wybierz się na wycieczkę zagraniczną z przyjacielem 41. Wycieczka kempingowa 42. Idź na piknik 43. Idź na poranny spacer po lesie 44. Idź na paintball 45. Idź na ASG 46. Lataj paralotnią 47. Skocz ze spadochronem 48. Jeździj na skuterze wodnym 49. Udaj się na windsurfing 50. Posadzić drzewo 51. Zrób to coś z osobą którą kochasz 52. Odwiedź mini zoo 53. Ułóż kostkę Rubika 54. Spędź swoje urodziny w innym mieście niż mieszkasz 55. Złów rybę 56. Zrób podwodne zdjęcia 57. Chodzić boso podczas deszczu po trawie 58. Przejdź się na szczudłach 59. Wejdź na ścianę wspinaczkową 60. Wytnij własną choinkę 61. Napij się drinka w barze na dachu wieżowca 62. Ukończ triathlon 63. Naucz się szybko czytać 64. Dowiedz się, jak wymienić oponę 65. Ucz się samoobrony 66. Wcześnie wstawaj 67. Naucz się „magicznej” sztuczki 68. Praktykuj medytację 69. Dowiedz się, jak stworzyć rzeźbę 70. Weź udział w lekcji Photoshopa 71. Naucz się grać w szachy 72. Naucz się latać samolotem 73. Odwiedź każdy kontynent 74. Spędź tydzień życia na pustyni lub dżungli 75. Naucz się robić salto 76. Naucz się grać na gitarze 77. Lataj balonem 78. Poznaj kogoś sławnego 79. Pływanie z delfinem 80. Napisz książkę 81. Ucz się języka obcego i faktycznie z niego korzystaj 82. Zobacz na żywo wystrzelenie promu kosmicznego 83. Bądź statystą w filmie 84. Jazda pociągiem jadącym ponad 400 km/h 85. Miej sześciopak 86. Zrobić na raz 100 pompek 87. Odwiedź obóz koncentracyjny 88. Miej dzieci 89. Odwiedź każdy stan w Stanach Zjednoczonych 90. Weź udział w maratonie 91. Doświadcz stanu nieważkości 92. Zobacz sztorm nad Morzem Bałtyckim 93. Idź do aktywnego wulkanu 94. Jeździj elektrycznym samochodem 95. Odwiedź każde województwo w Polsce 96. Zobacz zorzę polarną 97. Idź do nocnego klubu 98. Zobacz ligi mistrzów 99. Jedź na Olimpiadę 100. Pomagaj w hospicjum 101. Napisz autobiografie 102. Bądź czyimś mentorem 103. Kąp się w wodospadzie 104. Dbaj o swój ogród 105. Spróbuj wyśmiać strażnika w Pałacu Buckingham 106. Zjedz posiłek od światowej klasy kucharza 107. Jedź do Hollywood 108. Spędź dzień w spa 109. Spacer po czerwonym dywanie podczas wielkiego wydarzenia 110. Pobyt w 5-gwiazdkowym hotelu 111. Przepłyń się gondolą 112. Weź udział w zajęciach jogi 113. Zapisz się na zajęcia z fotografii 114. Uścisk dłoni z prezydentem 115. Dowiedz się, jak żeglować 116. Naucz się żonglować 117. Zrób sobie tatuaż 118. Ulep bałwana 119. Uratuj czyjeś życie 120. Doświadcz owacji na stojąco 121. Uformuj gliniany garnek 122. Mieszkaj za granicą 123. Jedz żabie udka we Francji 124. Spróbuj snowboardu 125. Bądź na pokazie mody 126. Udaj się na poszukiwanie skarbów 127. Zaangażuj się charytatywnie 128. Pokonaj fale na Hawajach 129. Oglądaj wschód słońca na plaży 130. Załóż własny biznes 131. Przechadzaj się po gorących węglach 132. Doświadcz akupunktury 133. Śpij na trampolinie 134. Pływaj w każdym oceanie świata 135. Weź udział w wyścigu NASCAR 136. Wycieczka po Białym Domu 137. Ustanowienie rekordu Guinnessa 138. Opatentuj coś 139. Zarób 10000 zł w ciągu 30 dni 140. Odwiedź sierociniec 141. Bądź na szczycie koła widokowego 142. Zrób Doktorat 143. Kup kawałek ziemi 144. Wystąp przed ponad 100 osobami na raz 145. Daj głodnemu jedzenie 146. Zbuduj domek na drzewie 147. Módl się na ziemi świętej 148. Kup dom 149. Kup kryptowaluty 150. Zagraj w grę planszową 151. Jedz w wielokrotnie nagradzanej restauracji Michelin 152. Bądź miły dla wszystkich przez 24 godziny 153. Lataj samolotem z kimś kogo kochasz 154. Leć prywatnym odrzutowcem 155. Przygarnij bezdomnego psa 156. Pomóż znajomemu w remoncie domu 157. Zorganizuj imprezę bożonarodzeniową dla osób, które nie mają dokąd pójść Czytaj dalej: 58 rzeczy które warto ZOBACZYĆ przed śmiercią - (liczba ocen: 75)

kreska na nosie przed śmiercią